Wyd. Prószyński i S-ka, 2016
Ilość stron :247
Tłumaczenie : Magdalena Rychlik
Wojna się skończyła, żelazna kurtyna zapadła, rzetelne informacje o Związku Radzieckim mają nikłe szanse na przedostatnie się do świadomości zwykłych, amerykańskich obywateli. Panująca dodatkowo atmosfera zimnej wojny oraz strachu przed kolejną zbrojną konfrontacją powoduje narastanie mitów na temat Rosjan. I z wzajemnością, propaganda radziecka robi co może, by obrzydzić Amerykanów swoim rodakom.
W takich, wydawałoby się, niesprzyjających warunkach rodzi się pomysł podróży do ZSRR. Amerykański pisarz John Steinbeck pragnie dowiedzieć się jak naprawdę żyją Rosjanie. Nie interesuje go polityka, chce po prostu zobaczyć i opisać życie zwykłych obywateli : chłopów, robotników, urzędników... A że samotna podróż może być nudna zabiera ze sobą znanego fotografa wojennego - Roberta Capę.
Dziennik jest chronologicznym zapisem podróży, jedna rzecz odróżnia go jednak od wielu innych reportaży : cięty język autora oraz jego relacja z fotografem. Książka pełna jest osobistych docinków skierowanych w stronę Capy, które skutecznie ubarwiają treść. Ten, komu żal biednego fotografa na pewno poczuje się usatysfakcjonowany rozdziałem napisanym przez niego, w którym to Robert ma szansę odciąć się koledze.
Już od pierwszych godzin relacja z podróży bawi czytelnika (choć nasz autor niekoniecznie był zadowolony z rozwoju niektórych wypadków). O ile tematy polityczne udaje się Steinbeckowi ominąć, o tyle niestety absurdy biurokracji często go uwierają. "Dziennik" śmiało można uznać, za rzetelne świadectwo podnoszenia się narodu z wojennych zniszczeń. Wraz z autorem udajemy się do Moskwy, na ukraińską wieś, do zrujnowanego Stalingradu, Kijowa oraz rajskiej Gruzji. Wszędzie towarzyszą nam widoki okopów, spalonych wsi, lejów po bombach, ale też uśmiechnięte twarze zwykłych obywateli , tak jak i Amerykanie zdziwionych, że po drugiej stronie żelaznej kurtyny są ludzie tacy jak oni.
Całość godna polecenia z czystym sumieniem, świetne pióro, poczucie humoru oraz piękne zdjęcia Roberta Capy. Było to moje pierwsze spotkanie ze Steinbeckiem, myślę jednak, że nie ostatnie. Tym bardziej, że wydawnictwo Prószyński i S-ka przygotowało serię pięknych wydań utworów tego autora.

Komentarze
Prześlij komentarz