Wyd. Prószyński i S-ka, 2015
Ilość stron : 440
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce powieść "Bardzo długie przebudzenie" Grażyny Jeromin - Gałuszki. Pochodziłam do niej dość sceptycznie, jednak bardzo miło się zaskoczyłam! Soczyste postaci, pełne życia dialogi, zabawne sytuacje, naprawdę bawiłam się świetnie. Dlatego też chętnie sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki i... już nie było tak ciekawie.
Senne miasteczko uzdrowiskowe, stara willa i jej wiekowa, aczkolwiek pełna charakteru właścicielka Lila. Wiecznie narzekająca, niedowartościowana pomoc domowa Józefa. Uciekająca z pozornie idealnego małżeństwa Ada. Kalina, która przegrała swoje życiowe ambicje... Barwna mieszanka kobiet mieszkających pod jednym dachem. Tą część dominują dwie sprawy : tajemnicza ucieczka Ady oraz wieloletnia uraza skrywana między madame Lili, a mieszkającą naprzeciwko dawną przyjaciółką Arletą.
Jest także Wiktor - powracający po latach emigracji mężczyzna w średnim wieku, mężczyzna z pełnym kontem w banku, lecz kompletnie "pustym" życiem. Pojawia się też Klarysa - staruszka brana przez otoczenie za wariatkę, powtarzająca wciąż jedną, nieprawdopodobną historię. Ta właśnie opowieść staje się obsesją Wiktora. Jedna książka, dwie kompletnie różne historie, do tego stopnia różne, że ciężko jest zrozumieć, dlaczego znalazły się w tej samej powieści. Jednak to tylko pozory, gdyż absolutnie nic nie dzieje się tu przypadkiem.
Grażynie Jeromin - Gałuszce ponownie udało się stworzyć pełne życia i charakteru postacie. Są one bardzo autentyczne, dialogi toczą się wartko, całość czyta się wyśmienicie. Zastanawiacie się więc, dlaczego nie jestem do końca zadowolona? Powoduje to chyba różnica między fragmentami dotyczącymi Ady oraz Wiktora. Autorce udało się stworzyć nostalgiczny charakter we fragmentach akcji toczących się w Wilii. Atmosfera przemijania dosłownie nas otula. Nie jest ona jednak dołująca, wręcz przeciwnie, pełna pogody ducha oraz wzajemnego wsparcia, jakie dają sobie mieszkanki domu. Nawet gdy nie jest sielsko i ścierają się ze sobą silne charaktery, dialogi wywołują uśmiech na twarzy. Właśnie tak określonego kolorytu zabrakło mi w akapitach dotyczących Wiktora. Choć ostatecznie również on, jak i fragmenty odkrywanej przez mężczyznę historii wskakują na właściwe miejsca, nie do końca ratuje to ogólne wrażenie. Jednak jest to tylko moje subiektywne odczucie, jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń z lektury. Czy ktoś z Was byłby chętny się nimi podzielić?

Komentarze
Prześlij komentarz