Wyd. Czwarta strona, 2016
Ilość stron : 606
Tłumaczenie : Jędrzej Polak
Oh, co to jest za książka! Dawno nie czytałam tak dobrej prozy! Prosta, bez zbędnych ozdobników, męska, pełnokrwista. Chwilami wulgarna i brutalna, jednak nie obrzydliwa. Ponad 600 stron zajmującej sagi o pionierach teksańskiego pogranicza, to po prostu trzeba przeczytać!
Philipp Meyer przenosi nas w bezwzględny, bezduszny świat Dzikiego Zachodu, świat rządzony prawem silniejszego. Poznajemy rodzinę McCulloughów, których dzieje rozciągają się na przestrzeni prawie dwóch wieków. Autor skupia się na przedstawicielach trzech pokoleń, których poza nazwiskiem dzieli praktycznie wszystko. Łączy ich zaś przywiązanie do rodzinnej ziemi i wg mnie - samotność i poczucie bycia nierozumianym przez otoczenie. Eli McCullough, zwany też Pułkownikiem, to najstarszy i jak dla mnie najciekawszy z postaci stworzonych przez Meyera. Pozornie bezduszny i brutalny, wydaje się nie mieć skrupułów przed zabijaniem znienawidzonych Meksykanów i oszustwami w celu zdobycia kolejnych działek gruntów. Jego stosunek do syna - Petera często wywoływał we mnie złość... Jednak wraz z ubywającymi stronami poznajemy podwaliny takiego właśnie zachowania. Życie Pułkownika obfituje w tragiczne wydarzenia, aby przetrwać musiał on nauczyć się walczyć o swoje, przybierać różne maski, ukrywać uczucia. Jedynymi ludźmi, przed którymi otworzył swoje serce byli... Komanczowie. Jak to się stało, że do nich trafił? Absolutnie Wam tego nie zdradzę, jednak wg mnie jest to najciekawsza cześć sagi, ukłony dla Autora za znakomicie przygotowany temat!
Kolejne pokolenie reprezentuje Peter, wrażliwy mężczyzna dorastający w cieniu ojca i brata, których nie darzył ciepłymi uczuciami. Peter nie potrafi odnaleźć w sobie zrozumienia dla agresji i przemocy wobec "wrogów" swego ojca, jednak nie ma też dość odwagi, by się postawić. Ale czy odwaga jednego człowieka może przeciwstawić się przyzwoleniu na prawo pięści (choć kusi by powiedzieć: prawo kuli), którym rządzi się społeczność teksańczyków. Postać naszego bohatera poznajemy przez pryzmat dzienników prowadzonych przez niego samego. Przez te właśnie zapiski przebija często frustracja, samotność, bunt duchowy... Pojawi się jednak ktoś ważny w życiu Petera, przekonajcie się, jak ta postać wpłynie na losy młodszego McCullougha. Przeskakujemy teraz o pokolenie, tym razem opowieść toczy wnuczka Petera- Jeanne Anne. Dziedziczka rodowej spuścizny, od dziecka nie potrafiąca pogodzić się z rolą, jaką społeczeństwo narzuca kobiecie. Widzimy jej wyobcowanie, które autor przedstawia tak sugestywnie, iż sami zdajemy się nasiąkać tym uczuciem. Jeannie jest kobietą sukcesu, robiącą karierę na przekór czasom, w jakich przyszło jej żyć. Co jednak wiąże się z sukcesem w świecie nadal rządzonym przez mężczyzn?
Meyer prowadzi narrację w stałym rytmie, rozdziały dotyczące poszczególnych bohaterów następują w tym samym porządku, widzimy jak na dłoni zmiany zachodzące na Pograniczu, wpływ działań przodków na życie kolejnych pokoleń. Odkrywamy wydarzenia przeszłości, które ukształtowały charaktery postaci, zaczynamy rozumieć przyczyny ich zachowania. A kiedy akcja zdaje się powoli wygasać, bohaterowie dochodzą do kresu swego życia pojawia się Ktoś... świetna klamra łącząca wątki! Brawa naprawdę się należą, ogrom pracy włożony w przygotowanie tej książki jest nie do przeoczenia. Doskonale oddane realia życia pionierów, skrupulatnie przygotowany obraz indiańskich plemion, ich codzienności, wypraw łupieżczych. Szeregi bohaterów pobocznych, którzy również zostali dobrze przemyślani i skonstruowani. Niezwykła to historia, nie sentymentalna, napisana prosto i często dosadnie, lecz nie prostacko. Bogata w szczegóły, wywołująca wielkie emocje, często sprzeciw "człowieka cywilizowanego", ukazująca upadek Indian, zaborczość "białego, lepszego człowieka". Na pewno jeszcze do niej wrócę!


Komentarze
Prześlij komentarz