Wyd. Agora, 2018
Ilość stron :365
Tłumaczenie : Maciej Krupa
Rzadko zdarza mi się czekać z taką niecierpliwością na premierę książki. Jednak tym razem tak było, gdyż wydawnictwo Agora przyzwyczaiło mnie do biografii/ wspomnień wspinaczkowych na bardzo wysokim poziomie. Do tego pan Wojciech Kurtyka! Postać nietuzinkowa i jedyna w swoim rodzaju, "zwierz" górski obdarzony wyjątkową intuicją! Czy coś mogłoby pójść nie tak? Otóż, niestety mogło...
Zdobycie szczytu to dla części himalaistów cel najważniejszy. Przecież właśnie po to trwają tygodniami w bazie i wkładają tak wiele trudu w przygotowanie drogi prowadzącej do wierzchołka. Dla niektórych jednak to, jaką drogą do tego wierzchołka dojść, jest rzeczą nadrzędną. Ba, często nawet rezygnują ze szczytu, gdy nie udaje się osiągnąć go wymarzoną trasą. Dziewicze ściany, piekielnie trudne technicznie wejścia, wspinaczki w małych zespołach z minimalnym ekwipunkiem, wręcz intymny stosunek z pokonywaną górą... Oto świat Wojciecha Kurtyki! Świat wspinaczkowego anarchisty, kochającego nielegalne wspinaczki, unikającego oficjalnych struktur PZA; świat, w którym kwintesencją wspinaczki jest nie cel, a droga do niego prowadząca, a wszelkie doświadczenia w jej trakcie prowadzą do doskonalenia własnej duszy. Do tej właśnie fascynującej duszy miałam nadzieję zajrzeć za pośrednictwem Bernadette McDonald... I częściowo się to udało. Z kart książki wyłania się obraz człowieka zdyscyplinowanego wewnętrznie, głęboko czującego, dla którego góry i kontakt z nimi są niezbędne w życiu niczym tlen. Muszę przyznać, iż sposób postrzegania wspinaczki, jaki reprezentuje pan Wojtek bardzo mi odpowiada. Z przyjemnością zagłębiałam się we wspomnienia z jego wypraw, wspomnienia zabarwione tak euforią i głębokim odczuwaniem jedności ze światem, jak i te naznaczone niebezpieczeństwem czy niepowodzeniami. A wszystko to podszyte nutką autoironii i samokrytycyzmu, co dodaje wspomnieniom autentyczności. Choć Kurtyka często określa się mianem "drania", to jest to tak naprawdę drań pełen uroku osobistego i charyzmy, któremu ma się ochotę wiele wybaczyć. I tu właśnie pojawiają się schody. Nie wiem z jakiej przyczyny narracja zabijała tę ironię i wdzięk przekazu. Czy to wina autorki czy może tłumaczenia? Spodziewałam się lekkości i przyjemności z lektury, a dostałam opowieść bez polotu i jasności przekazu. Raczej nie zdarza mi się, by książki z zakresu szeroko pojętej literatury górskiej mnie nie wciągnęły bez reszty, a tym razem walczyłam ze sobą, by lekturę zakończyć. Myślę, że gdyby bohaterem tej książki był inny wspinacz, już dawno odłożyłabym ją na półkę... Jeżeli już uda Wam się zignorować język narracji i przełkniecie używanie przymiotnika "falisty" przy opisie każdego lasu czy łąki, pojawia się kolejne potknięcie. Narracja najeżona jest terminologią wspinaczkową, przez co dla nieobeznanego z tematem czytelnika może stać się bardzo nieczytelna. Niestety ani autorka, ani tłumacz nie pokusili się o przypisy bądź mini słowniczek na końcu książki, by ułatwić zadanie początkujacym w temacie (w przypisach i bibliografii na końcu udało mi się odnaleźć jedynie dwa objaśnienia - podchwytu i symbolu A0). "Fiva" Stainfortha (KLIK) jest przykładem, że można rozwiązać ten problem w bardzo dobry sposób. Kolejną denerwującą mnie rzeczą był sposób umieszczenia zdjęć. W przypadku "Kukuczki" (KLIK) czy "Spod zamarzniętych powiek" (KLIK) odpowiednie fotografie umieszczono przy pasujących fragmentach tekstu. W "Sztuce wolności" dostajemy spójny tekst i kilka wklejek ze zdjęciami. Zmusza nas to do ciągłego kartkowania książki w poszukiwaniu interesujących nas fotografii. Szkoda, że wydawnictwo zrezygnowało z dotychczasowego sposobu ich umieszczania...
"Kurtyka. Sztuka wolności" to książka dla zdeterminowanego czytelnika. Mimo ewidentnie słabej narracji, udaje się na szczęście odnaleźć kwintesencję światopoglądu tego niezwykłego wspinacza. Ciekawie było spojrzeć na środowisko wspinaczkowe jego oczami, poznać jego opinię na temat swojego częstego partnera wspinaczkowego - Jerzego Kukuczki. A wypowiada się pan Kurtyka w sposób wywarzony i nieoceniający, mimo iż kontakty między panami bywały napięte. Warto też sięgnąć po książkę, by poznać te wszystkie niesamowite górskie, często niepowtórzone wyczyny z pierwszej ręki, z ręki człowieka zasłużonego nie tylko przez swoje osiągnięcia. Największym sukcesem Wojciecha Kurtyki jest to.... że przeżył, nie uległ żadnemu wypadkowi, nie stracił żadnego partnera w czasie swoich wypraw, co patrząc na mnogość ofiar śmiertelnych wśród legend polskiego himalaizmu jest rzeczą wręcz niebywałą!
"Kurtyka. Sztuka wolności" to książka dla zdeterminowanego czytelnika. Mimo ewidentnie słabej narracji, udaje się na szczęście odnaleźć kwintesencję światopoglądu tego niezwykłego wspinacza. Ciekawie było spojrzeć na środowisko wspinaczkowe jego oczami, poznać jego opinię na temat swojego częstego partnera wspinaczkowego - Jerzego Kukuczki. A wypowiada się pan Kurtyka w sposób wywarzony i nieoceniający, mimo iż kontakty między panami bywały napięte. Warto też sięgnąć po książkę, by poznać te wszystkie niesamowite górskie, często niepowtórzone wyczyny z pierwszej ręki, z ręki człowieka zasłużonego nie tylko przez swoje osiągnięcia. Największym sukcesem Wojciecha Kurtyki jest to.... że przeżył, nie uległ żadnemu wypadkowi, nie stracił żadnego partnera w czasie swoich wypraw, co patrząc na mnogość ofiar śmiertelnych wśród legend polskiego himalaizmu jest rzeczą wręcz niebywałą!

czyli podobnie jak w przypadku podejścia Wojtka Kurtyki, gdzie ważna była droga na szczyt, a nie sam szczyt w tej książce ważne jest zdeterminowanie w dążeniu do jej końca :)
OdpowiedzUsuńczytałam, ale celowo wybrałam ją sobie jako książkę, która będzie mi towarzyszyć w drodze do pracy. I rzeczywiście, tak jak piszesz, nie porwała mnie tak jak "Kukuczka" czy właśnie "Spod zmarzniętych powiek". I tez brakowało mi zdjęć w środku książki. Zastanawiałam się czy w ogóle jakieś w niej są, bo czytałam tę książkę na czytniku i trochę zajęło zanim dotarłam do końca :P
pozdrawiam
cherryladyreads.blogspot.com
Trafne spostrzeżenie, oddaje w stu procentach odczucia z lektury :)
UsuńDziękuję za odwiedziny mojego bloga :)
Pozdrawiam
Karolina