Wyd. Agora, 2017
Ilość stron : 240
Tłumaczenie : Gabriela Kuehn
Simone Moro - jeden z najbardziej znanych współczesnych himalaistów. Człowiek ambitny, a jednocześnie zdrowo myślący, który potrafi zrezygnować ze szczytu, byle bezpiecznie wrócić do bazy. Jak do tej pory nie czytałam jednak żadnej książki jego autorstwa, aż do dziś. Gdy tylko przyniosłam ją do domu od razu odłożyłam aktualnie czytaną Ann Patchett, ponieważ moje myśli i tak krążyły wokół "Misji" nie pozwalając się skupić.
"Misja helikopter" nie jest typową literaturą górską. Nie znajdziemy tu opisów brawurowych ataków szczytowych czy ciekawych akcji w ścianie. Mimo to na kartach książki przewijają się znane nazwiska ze środowiska ludzi gór. O swoich osiągnięciach Simone Moro wspomina rzadko, jedynie tyle, ile wymaga kontekst wydarzeń. Te napomknięcia zdołały mnie jednak zaciekawić na tyle, że postanowiłam w przyszłości sięgnąć po "Zew lodu". Wróćmy teraz do "Misji". W kontekście ostatnich tragicznych wydarzeń na Nanga Parbat, nawet ludzie niezainteresowani górami wysokimi uświadomili sobie, jak ważną, a jednocześnie prawie nieistniejącą kwestią jest zaplecze śmigłowcowe gotowe podjąć akcję ratunkową w tym trudnym terenie. Simone Moro doszedł do takich wniosków już wiele lat temu. Jego opowieść wydana w zeszłym roku, opisuje dążenie do spełnienia niemożliwego. Jest to fascynująca historia człowieka, który poświęca swoje zdrowie psychiczne i wszystkie oszczędności, by stworzyć pogotowie ratunkowe w Nepalu, nie tylko dla himalaistów, którzy z różnych przyczyn potrzebują pomocy, lecz także, a może przede wszystkim dla lokalnej społeczności, żyjącej praktycznie bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Simone opowiada o żmudnej drodze do zdobycia licencji pilota, o radości latania, o walce z włoską biurokracją, o trudzie zdobycia własnej maszyny, by nieść pomoc na drugim końcu globu. Nie bójcie się jednak terminów technicznych związanych z pilotażem, pojawia się kilka wyrażeń, lecz nie utrudniają one zrozumienia tekstu. Autor zadbał o to, by laik nie czuł się przytłoczony terminologią. Jego opowieść jest również bogata w opisy różnych sytuacji kryzysowych w Himalajach i Karakorum. Sytuacji, które spowodowały zainteresowanie wapinacza helikopterami, jak i tych które stały się jego udziałem z drugiej strony - strony ratownika. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie akcje typu long line, gdy jeden z ratowników, podwieszony na linie pod helikopterem jest wciągany na miejsce akcji. Tym właśnie sposobem Simone Moro dotarł po ciało ukraińskiego alpinisty, ta akcja chyba najbardziej mną poruszyła.
"Misja helikopter" to ciekawie napisana książka w tematyce okołogórskiej. Autor zrobił na mnie ogromne wrażenie swym samozaparciem i odpowiedzialnym podejściem do obranego projektu. Jaki trzeba mieć charakter, gdy będąc ofiarą napaści szerpów, kilka dni później tym samym ludziom nieść bezinteresowną, bezpłatną pomoc. Myślę, że nie muszę dodawać nic więcej, po prostu sięgnijcie po tę książkę i przekonajcie się sami, że warto.

Komentarze
Prześlij komentarz