Wyd. Czarne, 2011
Ilość stron : 391
Dzień dobry, od czasu ostatniego wpisu minęło już kilka dni, może o kilka za dużo. Nie myślcie jednak, że nie pamiętam o Was. Moje myśli zaprząta ostatnia lektura, która nie była wcale łatwa. "Biała gorączka" Jacka Hugo-Badera nie jest książką, którą czyta się jednym tchem. Nie, nie mówię, że to zła pozycja. Wyłaniający się z jej kart obraz postsowieckiego społeczeństwa, wymusza przerwy w lekturze na poukładanie sobie w głowie przeczytanych słów...
Wydawnictwo Czarne po raz kolejny zachęca nas do wędrówki w głąb Rosji oraz krajów wchodzących w skład byłego ZSRR. Naszym przewodnikiem jest Jacek Hugo-Bader. Nie pokaże nam on piękna krajobrazu, nie będzie to wędrówka pełna walorów estetycznych, zachwytów nad kulturą czy zabytkami. Autor zaprasza nas do brzydkiego, brudnego, cuchnącego świata wyrzutków społecznych, ludzi często zapomnianych przez świat. Ciężka, depresyjna atmosfera, dojmujące uczucie beznadziei, wymierające ludy Syberii, korupcja, alkohol i śmierć... Nie jest to lektura wprawiająca czytelnika w dobry nastrój. Myślę jednak, że bardzo dobrze pozwala ona zrozumieć tok myślenia i schematy działania naszych braci zza wschodniej granicy. "Biała gorączka" pozostawia po sobie wiele tematów do przemyśleń... Najbardziej szokujący? Ogrom epidemii AIDS i rozmowy z chorującymi. Najciekawszy? Czas spędzony w osadzie Ewenków. Niespodziewany? Obraz smutnego życia w Mołdawii. A to tylko kilka wyjątków z całego ogromu reportaży/ felietonów/ wycinków z życia tego nieprzebranego społeczeństwa. Nie myślcie jednak, że podchodzę do tej pozycji zupełnie bezkrytycznie. Niektóre rozdziały niestety potrafiły mnie znudzić, tak jak np. opowieści o moskiewskich hipisach i półświatku. Przyznaję się także szczerze, że część dotyczącą koniaku ominęłam zupełnie... Nie pasowała wg mnie do tego zbioru, kompletnie mnie nie zainteresowała... Brak jasnej myśli przewodniej spajającej publikacje także uważam za minus. O ile w części pierwszej jest nią podróż UAZ-em przez cały kraj, o tyle kolejne części występowały w kompletnym oderwaniu od siebie. Brakowało mi również zdjęć, i to bardzo brakowało. Rozumiem oczywiście, że jest to przede wszystkim opowieść o ludziach, o ludziach których twarzy autor nie mógł opublikować. Rozdział o Bajkale czy Krymie jednak, aż się prosił o kilka pięknych fotografii...
Mimo lekko zniechęcającego początku (życie wielkiego miasta nie do końca mnie interesuje), książka Jacka Hugo-Badera na długo pozostanie w mojej pamięci. Pozostawiła po sobie lekki stan depresyjny i mnóstwo smutnych obrazów. Są to jednak obrazy w stu procentach autentyczne, pozbawione filtrów i sztucznych upiększeń. Cieszę się, że wytrwałam w tej niełatwej lekturze do czego i Was, drodzy czytelnicy, zachęcam.

Komentarze
Prześlij komentarz