Wyd. Studio Emka, 2004
Ilość stron : 415
Dziś ponownie spotykamy się z bohaterami Zbigniewa Domino. Zbyt długo ociągałam się z rozpoczęciem cyklu, dlatego też po drugi tom sięgnęłam bez zwłoki. Jakże miło było zatopić się w dobrze znanym kręgu Sybiraków i kibicować im na starcie nowego życia.
Jak na pewno pamiętacie, "Syberiada polska" opowiadała o sześciu zesłańczych latach, które mieszkańcy podolskiego Czerwonego Jaru spędzili w ZSRR. Tom pierwszy kończy się w chwili przekroczenia granicy wytęsknionej ojczyzny. "Czas kukułczych gniazd" obejmuje znacznie krótszy okres - mniej więcej rok. Jest to jednak trochę złudne, gdyż większość rozdziałów zawiera retrospekcje wojennych zmagań całej plejady bohaterów. Grupa naszych Podolan osiada w poniemieckiej wsi Zielone Pole. Jak się okazuje, powracający zesłańcy nie mają pojęcia o niewesołym życiu rodaków, którzy zostali w Polsce. Nowi sąsiedzi, a także powracający z wojennej tułaczki krajanie wyjawiają czytelnikowi swoje losy. Za pośrednictwem tych historii autor ukazuje nam przekrój nieszczęść, które dotykały zwykłych, szarych obywateli. Odnajdziemy tu historie z Wołynia (na szczęście Domino daleki jest od schematu : dobry Polak - zły Ukrainiec), prześledzimy drogi naszych żołnierzy na różnych szlakach bojowych, a także, co okazało się bardzo ciekawe, usłyszymy opowieści niemieckich obywateli, którzy musieli opuścić swoje domy na Ziemiach Odzyskanych. Autorowi udaje się również wiernie oddać nastroje społeczne, jakie panowały wśród repatrianów. Obawa przed powrotem prawowitych właścicieli nowych gospodarstw, widmo kolejnej wojny, stare, wojenne zadry i wrogość wobec sąsiadów niemieckiego i ukraińskiego pochodzenia. Trzeba przyznać, że i tym razem Zbigniew Domino mnie nie zawiódł.
Jak w "Syberiadzie", tak i w tomie drugim łatwo odnieść wrażenie istnienia zbiorowego bohatera powieści. Na szczęście nadal możemy śledzić perypetie Staszka Doliny, który szczęśliwie odnalazł ojca i z całą rodziną zamieszkał w nowym domu. Choć koniec wojny przyniósł chłopcu wiele radości, nie oznaczał niestety cudownej odmiany losu. Czerwony Jar nie leży już w granicach kraju, Staszek musi więc odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mimo bagażu syberyjskich doświadczeń i trudności pierwszych powojennych miesięcy, Dolinowie starają się prowadzić zwyczajne życie. Tak też i Staszek trafia ponownie w szkolne mury. Dorastanie nigdy nie jest łatwe. Do burzy hormonów dodajmy poczucie wyobcowania, gdyż wśród uczniów gimnazjum chłopak jest jedynym repatriantem, co widać na pierwszy rzut oka, nieporozumienia z rówieśnikami, pierwsze zauroczenia... W życiu młodego Doliny dzieje się wiele, co stanowi miłą odskocznię i równoważy wydźwięk wojennych wspomnień innych bohaterów. Zdawać by sie mogło, że losy Staszka i jego rodziny zmierzają do happy endu... Czy na pewno? Ponownie polecam Wam tę napisaną z rozmachem trylogię, a na pewno się nie zawiedziecie! A ja już żałuję, że została mi tylko jedna, najkrótsza część...


Komentarze
Prześlij komentarz