Ilość stron : 430
Jego dzienniki z bazy pod K2 święciły triumfy podczas trwania ostatniej zimowej wyprawy. Choć wielu zarzucało Froni grafomanię, nie można zaprzeczyć, iż właśnie te relacje pomogły zrozumieć ludziom spoza kręgu górskiego, siłę pasji himalaistów. Śledziłam dzienniki i ja, a widząc ich popularność spodziewałam się powstania książki. Na szczęście Rafał Fronia nie kazał nam długo czekać na swoje wspomnienia. Czy "Anatomia góry" dorówna popularnością notatkom z wyprawy?
Co siedzi w głowie wspinacza, alpinisty, himalaisty? Wielu ludzi nie rozumie sensu "pchania się" w góry wysokie. Rafał Fronia za pośrednictwem książki pokazuje nam swoją duszę, duszę człowieka, który bez gór nie potrafi żyć. Jest to zadziwiająco intymna opowieść, wrecz obnażenie się, za co bardzo podziwiam autora. Trzeba mieć nie lada odwagę, by tak szczerze opowiadać o swych słabościach, marzeniach i sposobie odbierania świata. Nie bójcie się jednak nudnych, filozoficznych rozmyślań. Fronia jest autoironiczny, inteligentny i sypie anegdotami jak z rękawa. Zapewniam, że czas spędzony na lekturze bedzie dobrą zabawą. Można się pośmiać, można też przeżyć chwile grozy podczas akcji górskiej, gdyż książka nie jest na szczęście tylko zbiorem wesołych historyjek. Fronia dzieli się z czytelnikami kilkoma ważnymi dla niego wyprawami, chciałoby się oczywiście więcej, niestety w jednym tomie nie da się zmieścić wszystkiego... Razem z naszym himalaistą zajrzymy m.in. w Alpy i na Pik Lenina, najbardziej jednak zaciekawił mnie rozdział o wspinaczce na wulkany. Jeszcze nie zdarzyło mi się czytać o takiej wyprawie, także plus dla autora za wybór. Jeśli chodzi o najwyższe szczyty, dużo miejsca poświęcono wyprawie na Lothse, która okazała się sprawdzianem cierpliwości koczujących w bazie mężczyzn, a po troszę także lekcją wytrwania dla czytelnika. Szukający emocji z pod K2 2017/18 także się nie zawiodą. Zimowa wyprawa stanowi klamrę spinającą opowieść. Czytelnicy znający publikowane w internecie dzienniki i oficjalne komunikaty PHZ-tu mogą trochę się nudzić, znajdą jednak parę niepublikowanych zdań.
Rafał Fronia stworzył wartką, ciekawą opowieść. Opisy akcji górskich obfitują w szczegóły, co zawdzięczamy nawykowi wspinacza do sporządzania notatek podczas każdej ze swych wypraw. Żeby nie było jednak zbyt słodko muszę się trochę poczepiać, jak to mam w zwyczaju. Narracja służąca opisom wspinaczki była prosta i klarowna, tak jak lubię, niestety "na dole" trochę autora "poniosło". Nadmiar metafor bardzo mnie męczył... Fronia pragnął przekazać nam swój sposób patrzenia na świat, maksymalnie go przybliżyć. Szkoda, że chwilami troszkę się zapętlał. Jest to jednak debiut, więc można to wybaczyć. Mam nadzieję, że w przyszłości pójdzie w stronę większej prostoty, bo wychodzi mu to bardzo dobrze. Na szczęście ogrom pięknych zdjęć wynagradza te drobne niedogodności. Kolejną wadą są wpadki korektorskie. Nie wiem czy tylko mój egzemplarz, czy też cała partia była wadliwa, jednak zdarzyły się spore błędy. Na stronie 112 pojawia się zdanie z nikąd, urwany tekst. Trochę mnie to zdziwiło i kilkukrotnie szukałam własnego przeoczenia. Z kolei na stronie 142 po dwukropku nie ma kompletnie niczego, choć tekst sugeruje dalsza część wypowiedzi... Drobnym mankamentem wydania jest także folia pokrywająca okładkę, która po jednokrotnym, ostrożnym czytaniu odchodzi u dołu... Mam to szczęście posiadać egzemplarz z autografem, chciałbym więc, by cieszył oko jak najdłużej, a tu taka niespodzianka... Mimo tych kilku wad, miałam jednak ogromną frajdę podczas lektury. Rafał Fronia nie zawiódł moich oczekiwań! Polecam Wam serdecznie "Anatomię góry", a sama czekam niecierpliwie na opowieści tatrzańskie. Panie Fronia, trzymam za słowo 😉




Komentarze
Prześlij komentarz