Wyd. Agora, 2018
Ilość stron : 382
Tłumaczenie : Andrzej Górka
Dzień dobry zaczytani! Miałam w planach wpis na temat "Drogi Słonia" Bartka Dobrocha, lecz w tak zwanym międzyczasie skończyłam czytać biografię Pani Hawley i po prostu muszę powiedzieć Wam o niej kilka słów! Jest to książka na którą czekałam niecierpliwie, lecz także z ogromnymi obawami. Miss Elizabeth Hawley to znana postać w górskich kręgach. Żadna z ekip zapuszczających się w nepalskie Himalaje nie uszła jej uwadze i każda była poddawana gruntownemu przesłuchaniu. Na temat życia osobistego tej niezwykłej kobiety krążyło wiele plotek, jednak tylko nieliczni znali ją od prywatnej strony. Dlatego też ciekawa byłam, do czego uda się "dokopać" autorowi, który spróbuje stworzyć jej biografię.
Wydawnictwo Agora wstrzeliło się z polskojęzyczną wersją książki w rok śmierci Elizabeth Hawley. Stało się to w styczniu bieżącego roku, a autorka zdążyła dopisać stosowny epilog. I tu właśnie dochodzimy do sedna moich obaw z przed lektury "Strażniczki gór". Za biografię zabrała się Bernadette McDonald, która to napisala "Sztukę wolności" opowiadającą o życiu Wojciecha Kurtyki. Jeśli śledzicie bloga, na pewno wiecie czego tak bardzo się bałam... Muszę przyznać, że tym razem nie było aż tak źle, być może jest to zasługa tłumacza, który na szczęście jest inny niż w biografii Kurtyki. Z tego prawdopodobnie powodu uniknięto niezręcznych sformułowań czy niepotrzebnych powtórzeń, a całość była spójna. Nie zmienia to faktu, że sposób pisania McDonald jest dość monotonny, można wręcz powiedzieć, że staroświecki i w tym przypadku nie jest to komplement. Być może trochę się czepiam, jednak w dzisiejszych czasach biografiści potrafią wykazać się inwencją, mają pomysł na ukazanie swojej postaci. Praca pani Bernadette przypomina sprawozdanie, a nie historię życia osoby tak niecodziennej...
Tak naprawdę dobrze czytało mi się pierwsze pięćdziesiąt stron, gdy styl autorki jeszcze mnie nie znużył, a potem dopiero sto stron dalej, gdy zaczęło pojawiać się więcej górskich nazwisk i wydarzeń, co akurat najbardziej mnie interesowało. Co prawda polskie akcenty pojawiają się nader rzadko, jest za to wielu znanych wspinaczy z całego świata. Nie da się ukryć, że literatura górska jest bliska memu sercu i chciałabym, by ta sfera była w dzisiejszej książce trochę mocniej zaakcentowana. Z drugiej jednak strony, życie Liz Hawley to przede wszystkim praca dziennikarki, która przypadła na lata z przed ery szybkiej komunikacji. McDonald szeroko opisuje swą bohaterkę w tym właśnie kontekście. Tupet i pewność siebie panny Hawley, szczególnie podczas jej podróży po świecie, są zdumiewające. Nie da się ukryć, że Liz była osobą niesłychanie zaradną i zdeterminowaną, a do tego odważną w spełnianiu swych planów. Przyznacie przecież, że młoda kobieta, podróżująca samotnie po powojennej Europie, ZSRR, Azji czy północnej Afryce to ewenement jak na ówczesne czasy. Dlatego też możnaby spodziewać się interesujących historii z tego właśnie okresu. Niestety w naszym przypadku dostajemy dość suche sprawozdanie w stylu: przyjechała, zobaczyła/poznała, wyjechała. Nudziłam się niestety w trakcie, co jest dość przykre. Autorka "Strażniczki gór" nie oszczędziła nam także polityki. Burzliwa historia Nepalu to rzecz, która przyciągnęła Elizabeth do Katmandu, obecność kwestii politycznych w książce jest z tego powodu oczywista. Wydaję mi się jednak, że delikatna równowaga między pracą korespondentki, a działalnością "górską" panny Hawley została zaburzona na korzyść tej pierwszej. W tej kwestii mogę być jednak nieobiektywna, gdyż sferę polityczną omijam zwykle z daleka.
Wiem, że post ten wydaje się być mocno krzywdzący. Nie potrafię niestety ukryć swojego rozczarowania. Historia życia Elizabeth Hawley mogłaby posłużyć kilku osobom. Ta niepozorna kobieta wybiła się ponad rolę narzuconą jej przez epokę. Żyła na własny rachunek i wedle własnego uznania. Znała dziesiątki światowej sławy osobistości, zjeździła tysiące kilometrów podczas samotnych podróży dookoła globu. Swoją tytaniczną pracą przyczyniła się do stworzenia imponującej bazy danych, dotyczącej wspinaczki w Himalajach Nepalu, jednocześnie nie zaniedbując ogromu innych zobowiązań. Jej legandarna dociekliwość często budziła lęk wśród przepytywanych himalaistów, z tego właśnie powodu bywała ostatnią instancją rozstrzygającą wątpliwe sukcesy niektórych z nich. Jednocześnie pozostawała człowiekiem z krwi i kości, nie wolnym od wad i popełnianych błędów, o czym niestety często zapominano. Warto poznać tę niezwykłą kobietę, mimo iż forma w jakiej to się stanie, pozostawia wiele do życzenia...




Komentarze
Prześlij komentarz