Wyd. Czarne, 2017
Ilość stron: 208
Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się przeczytać książki za jednym podejściem, bez odrywania się od niej choćby na chwilę. Oczywiście wiem, że dwieście stron to nie jest szczególnie dużo, jednak ładunek emocjonalny, jaki na nich zawarto dosłownie ścina z nóg. Bałam się tej lektury i wciąż odkładałam ją w czasie, choć od premiery minęło już wiele miesięcy. A przecież doskonale wiedziałam, jaki będzie jej finał, chyba każdy to wie... Maleńki, martwy, bezimienny chłopiec znaleziony w Cieszynie poruszył serca nas wszystkich. Co nowego w takim razie może nam zaoferować ta książka? Okazuje się, że może.
Ewa Winnicka włożyła w swój reportaż ogrom pracy, co bardzo cenię, a podjęła się trudnego zadania. Na pewno nie raz musiała trzymać emocje na wodzy, o co w tym przydku nie mogło być łatwo. Część pierwsza to chronologiczny zapis wydarzeń, który rozpoczyna traumatyczne dla dwójki nastolatków odkrycie w jednym z miejskich stawów. Początkowo akcja toczy się błyskawicznie, a relacja prowadzi nas godzina po godzinie. Niestety z biegiem czasu kolejne zdarzenia oddziela co raz większy odstęp... Autorka przybliża czytelnikom nastroje towarzyszące śledztwu, kreśli sylwetki prowadzących je funkcjonariuszy. Niestety obnaża także wszelkie luki w systemowym sicie, a to pozostawia po sobie smutne wnioski. Jeszcze długa droga przed nami, by małe dzieci nie mogły tak szybko i niezauważenie znikać. Druga, nie mniej poruszająca część, to opowieść o życiu matki Szymona. O tym się nie mówiło w telewizji, a przecież nie tylko tytułowy chłopczyk stał się ofiarą matki. Ogromnie boli mnie świadomość, że można tak bezrefleksyjnie rodzić kolejne dzieci i niszczyć im życie swoim zachowaniem. Znieczulica względem okrutnych cierpień Szymona to rzecz niewyobrażalna dla mnie jako matki. A przecież pozostała siódemka dzieci także została poturbowana życiowo przez własną "mamusię"... Oczywiście ojciec Szymona i dwójki najmłodszych dzieci także nie jest bez winy. Za pośrednictwem książki poznajemy jego oraz babcię dzieci. Obraz rodziny trąci patologią, a zeznania rodziców po aresztowaniu wykluczają się wzajemnie. Kto w takim razie zawinił? Prawda znana jest tylko sprawcom, a autorka unika szafowania wyrokami, ocenę moralną pozostawiając sumieniom czytelników.
Jestem pełna podziwu dla opanowania autorki. Ciężko jest utrzymać emocje na wodzy, gdy opisując tragedię dziecka. Mimo to relacja Ewy Winnickiej jest bardzo wyważona, a sama autorka stara się pokazać nam złożoność problemu. Winnicka kreśli portret psychologiczny rodziców chłopca oraz otaczających ich osób. Stara się także zrozumieć mentalność mieszkańców Cieszyna i okolic. Unika za to oceniania, trzyma na wodzy własne zdanie na temat tragedii, co jest ogromnym plusem tej książki. Cieszę się, że przełamałam wewnętrzny opór i w końcu przeczytałam tę pozycję. Warto, naprawdę warto, mimo że pozostawia ona po sobie smutne wnioski na temat nas samych oraz systemu, w którym tak łatwo "zgubić" dziecko i ponieść za to stosunkowo niewielką karę...

Reportaże nie są gatunkiem, po który chętnie sięgam. Chyba nie mam w sobie przyzwolenia na cierpienie niewinnych osób...
OdpowiedzUsuńA może warto poszukać jakiegoś lżejszego reportażu? Non-fiction to bardzo ciekawy i różnorodny dział literatury, każdy znajdzie coś dla siebie :)
Usuń