Hodder Books, 2013
Liczba stron: 484
No i kolejna książka po angielsku za mną, jestem z siebie dumna 😎 Powieść mi się podobała, ale ja mam chyba taki mały problem z Moyes, że ciężko mi jest przebrnąć przez początek każdej z jej powieści. Nie wiem z czego to wynika, chyba po prostu trochę gubię się w nadmiarze nowych postaci.
O ile się nie mylę, nie ma jeszcze polskiego wydania "The Ship of Brides", ale mam nadzieję że wydawnictwo Znak wkrótce to zmieni. Mam przeczucie, że będzie to jedna z lepiej przyjętych powieści Jojo Moyes.
Fabuła "The Ship of Brides" oparta jest na autentycznym wydarzeniu, w którym uczestniczyła także babcia autorki. Po drugiej wojnie światowej brytyjska marynarka wojenna organizowała transporty żon żołnierzy, którzy zakochali się i wzięli ślub w trakcie stacjonowania w Australii. Choć bohaterki powieści są fikcyjne, samo tło wydarzeń wypada bardzo autentycznie, widać, że autorka bardzo się do tego przyłożyła.
W sześciotygodniową podróż przez wielką wodę wyruszamy z czwórką kobiet, którym przypadła wspólna kabina, a które różni absolutnie wszystko, poza celem podróży. Margaret to dziewczyna z farmy, która klnie na równi z mężczyznami, jest w zaawansowanej ciąży. To bardzo sympatyczna postać, a scena jej zaręczyn bardzo mnie rozśmieszyła. Jean to jeszcze nastolatka, niewykształcona, nieobyta, wciąż chichocząca dziewczyna. Avice jest kobietą z wyższych sfer, zniesmaczoną towarzystwem w kajucie. Nie polubiłyśmy się i nie zmieniły tego nawet wydarzenia pod koniec powieści… I wreszcie Frances, pielęgniarka, bardzo enigmatyczna postać, która skrywa pewną tajemnicę. To właśnie ona, cicha, zawsze pomocna, wycofana dziewczyna skradła moje serce. Poza paniami przewijają się jeszcze wątki kapitana i jednego z marynarzy. Podróż obfituje w wiele emocji i zaskakujących wydarzeń. W końcu sześćset kobiet i grupa mężczyzn, którzy od kilku lat pozbawieni byli damskiego towarzystwa, stłoczeni przez kilka tygodni na jednym statku musi stanowić mieszankę wybuchową.
Bardzo serdecznie polecam Wam tę historię, która bawi i wzrusza, a przede wszystkim wywołuje mnóstwo emocji. Jeśli nie chcecie czekać na tłumaczenie, możecie spokojnie sięgnąć po oryginał. Poza słownictwem żeglarskim, które łatwo możecie sobie sprawdzić, język nie jest bardzo skomplikowany. Czytajcie i bawcie się dobrze kochani!
PS. Wydawnictwo Znak nareszcie wydaje książkę u nas :) okładka i interpretacja tytułu niestety pozostawiają sporo do życzenia 😜


Komentarze
Prześlij komentarz