Wyd. Prószyński i S-ka, 2012
Ilość stron: 670
Tłumaczenie: Alfred Liebfeld
Book morning mole książkowe 🍁 Na pewno nie zaskoczę Was tym, że lubię powieści Steinbecka 😉 Do tej pory pierwsze miejsce na podium zajmowało opowiadanie "Myszy i ludzie". Ku mojemu zaskoczeniu "Grona gniewu" zastąpiły je na nim bezapelacyjnie! Choć to niezłe, bo prawie 700 stronicowe tomiszcze, czyta się błyskawicznie. Niestety kac książkowy już tak błyskawicznie nie mija...
John złamał mi serducho na milion kawałków... "Grona gniewu" to historia rodziny Joadów, drobnych rolników z Oklahomy, którzy na skutek rządowych działań stracili ziemię i zostali zmuszeni do długiej podróży do Kalifornii, gdzie rzekomo praca i pieniądze leżą na ulicy. Joadowie to jedna z dziesiątek tysięcy rodzin w takiej sytuacji. Wyobraźcie sobie teraz, że nagle większość populacji stanu zaczyna migrować spotykając się z jawną wrogością wszelkich napotkanych po drodze ludzi.
Zdawać by się mogło, że nie ma czego aż tak przeżywać, przecież to tylko powieść, do tego opisująca zdarzenia (autentyczne, choć bohaterowie są fikcyjni) zza ocenu i to z przed wieku. Ale wiecie co? Joadowie to także Polacy swego czasu wyjeżdżający masowo za granicę, którzy doświadczali lekceważenia. To uchodźcy z Afryki i Bliskiego Wschodu dziś... A to od nas zależy, czy chcemy być bezrozumnym, wrogim tłumem czy okazać dobrą wolę i zrozumienie. Dlatego właśnie lektura tej książki tak bardzo boli... Zdawać by się mogło, że jesteśmy tak bardzo cywilizowani, że czasy się zmieniają. Gówno prawda! Jesteśmy wciąż tacy sami i nie uczymy się na błędach naszych przodków 😢 Jeśli to wszystko Was nie przekonało powiem na koniec, że Steinbeck trafił ówczesny rząd USA w tak czuły punkt, wytykając prawdę o winie rządzących w tych strasznych wydarzeniach, że powieść "Grona gniewu" długo była zakazana w Stanach Zjednoczonych.

Komentarze
Prześlij komentarz