Wyd. WAB, 2020
Liczba stron: 285
Tłumaczenie: Iwona Mączka
Book morning zaczytani ❤️
W ostatnim czasie zasypują nas książki o tematyce obozowej, dlatego też trzeba ostrożnie dobierać lektury. Niestety nie wszystko z Auschwitz w tytule jest warte naszej uwagi. Tym bardziej cieszę się, że mogę polecić Wam książkę "Stacja końcowa Auschwitz". Co takiego wyróżnia ją "z tłumu"? Eddy de Wind napisał tę książkę jeszcze w obozie, krótko po jego wyzwoleniu. Zapisany przez niego zeszyt to wciąż świeże, niezmącone czasem wspomnienia. Ten, kto szuka historii miłości i tęsknoty pomiędzy Hansem (to alter ego autora, które być może pomogło mu w powrocie do trudnych chwil) i Friedel trochę się zawiedzie. "Stacja końcowa Auschwitz" nie jest obozowym romansem, to przede wszystkim próba utrwalenia codzienności w piekle, chęć przekazania świadectwa, uświadomienia powojennego społeczeństwa, przede wszystkim Europy Zachodniej, co tak naprawdę wydarzyło się za drutami. De Wind lekko sfabularyzował swoje wspomnienia, co ułatwia czytanie. Jego książka uświadamia, jak bardzo przeżycie w KL wiązało się z łutem szczęścia i refleksem. Często opowiada także o słynnym bloku 10, do którego miała pecha trafić Friedel- żona Eddy'ego/Hansa. "Stacja końcowa Auschwitz" to także spojrzenie na współwięźniów oczami człowieka z Zachodu, a to spojrzenie niestety dla nas Polaków nie zawsze było łaskawe.
Cieszę się, że udało się wydać tę książkę, ponieważ nie miała ona do tej pory szczęścia na rynku wydawniczym.

Komentarze
Prześlij komentarz